Po prawie dwóch latach w końcu uczę się polubić moje naturalne włosy
Włosy

Odkąd porzuciłem chemiczną prostownicę i zacząłem wyrastanie moich naturalnych włosów prawie 18 miesięcy temu byłam w związku z miłością i nienawiścią proces - bez miłości. Było tak wiele dni, kiedy zastanawiałem się, dlaczego kiedykolwiek wyruszyłem w tę podróż, dni, kiedy kuliłam się na widok moich włosów, dni, kiedy byłam bliska powiedzenia z tym wszystkim do diabła. Ale w końcu nauczyłem się obejmować włosy dokładnie takie, jakie są. Oto jak się tam dostałem.
Najpierw pożegnałem się z chemikaliami.

Jak każdy, kto stosował środek rozluźniający, może ci powiedzieć, proces nie jest relaksujący: stylista nakłada ostre środki chemiczne na Twoje korzenie, a następnie przetwarza je, aby rozluźnić wzrost od ostatniego zabiegu. Jeśli chemikalia są pozostawione zbyt długo, skóra głowy zaczyna palić, więc styliści rutynowo pytają: „Czy już to czujesz?”. To znak, że muszą spłukać, zanim włosy zostaną spalone z głowy. Wiele razy czułem mrowienie i myślałem, Możesz poczekać jeszcze minutę. Co jest szalone - to są środki chemiczne! - ale chciałem uzyskać jak największy zwrot z każdej zainwestowanej złotówki.
Potem pojawiły się bóle wzrostowe ...

Minęło osiem miesięcy, odkąd przestałem prostować chemicznie włosy, a moje nowe 2,5 cala naturalny wzrost jest szalenie sucha i krucha. Dużo ćwiczyłem, co pogarsza sprawę, ponieważ pocenie się sprawia, że moja linia włosów jest krzaczasta, a tekstura moich prostych kości jest bardzo różna. Często wygląda na to, że nie mam nawet pędzla. Zacząłem ten proces, ponieważ miałem dość środków relaksujących (koszt, czas, fizyczny ból) i byłem gotowy, aby ponownie zapoznać się z moją prawdziwą teksturą (która jest teraz modna). Ale jasne jest, że faza miesiąca miodowego tego procesu dobiegła końca.
Więc przeszedłem na rozszerzenia, aby czuć się bardziej komfortowo.

Było wiele momentów, w których tęskniłam za beztroskimi dniami jedwabiście gładkich korzeni i łatwej stylizacji, ale jestem zdeterminowany, aby to zobaczyć. Jednak nie powstrzymuję się od pójścia na skróty. Kiedy więc moja stylistka Vikki Chambers-Williams zasugerowała, żebym zdecydowała się na tymczasowe przedłużenia, nie wahałem się. Zostałyby wszyte we własne włosy, które były ciasno zaplecione w moją skórę głowy. Ten ochronny styl uchroniłby mnie przed poddaniem moich kruchych nowych pasm działaniu ciepła żelazka płaskiego i mogłyby rosnąć dłużej i silniej bez dodatkowego stresu lub ryzyka pęknięcia. A co najważniejsze, stylizacja byłaby bardzo prosta, tak jak wtedy, gdy się relaksowałem. Nakładanie przedłużaczy zajęło w salonie prawie pięć godzin, ale było warto przez dwa miesiące błogiej wygody, które potem nastąpiły.
W końcu jednak musiałem pozwolić im odejść.

Kiedy moja stylistka w końcu usuwa przedłużenia, jestem zszokowany tym, jak długie i gęste są moje włosy. Robi skręt w dwóch pasmach, który polega na kręceniu małych kawałków i posadzeniu mnie pod suszarką przez godzinę, aby uzyskać efekt loków. Kiedy suszarka w końcu się zatrzymuje, mam szpilki i igły. Czy to mi się spodoba? A co ważniejsze, czy go zatrzymam?
Wreszcie nadszedł czas, aby nauczyć się układać własne włosy - moje real włosy.

To, co najbardziej mnie onieśmielało podczas tego procesu, to świadomość, że muszę po prostu nauczyć się układać własne włosy. Prędzej umówiłbym się na wizytę u stylisty, niż spróbowałbym (bez skutku) zrobić to samemu. Ale to już nie jest opcja. Moje przekręty trwają tylko kilka dni, co oznacza, że muszę samodzielnie wymyślić swój własny wygląd pośredni - które produkty działają, które style mi się podobają. Kiedy w końcu dotarłem do końca drogi odprężającej chemikalia, nowa podróż dopiero się zaczyna. Koniec z szybkimi poprawkami, koniec z ucieczką od mojej naturalnej tekstury.
Ta historia pojawiła się pierwotnie w czerwiec wydanie O.
Powiązana historia