Jestem w dziewięciu miesiącu ciąży i boję się porodu
Zdrowie

Powtarzające się koszmary zaczęły się, gdy miałem 14 lat. Zwykle siedzę z tyłu pędzącej karetki pogotowia przymocowanego do plątaniny rur i monitorów; Innym razem moje ramiona są mocno przywiązane do boków pod prześcieradłem, kiedy toczy się ciemnym korytarzem na noszach. Oprócz jednego do pięciu obojętnych nieznajomych w mundurach ratownika medycznego lub fartuchach zawsze jestem sam.
„Zaraz będziesz mieć dziecko” - mówi mi bezcielesny głos, kiedy pytam, dokąd idę - gdy patrzę w dół, by odkryć swój ogromny brzuch. Dream-me jakimś cudem nie zauważyła, że jestem w ciąży od miesięcy, a teraz nie ma ucieczki: MUSZĘ urodzić to dziecko, o które nigdy nie prosiłam, bez prawa głosu w tej sprawie. Czuję się jak wyrok śmierci aż do solidnej minuty po przebudzeniu.
Scenariusz przypominający horror jest dowodem strachu, który odczuwam od dziesięcioleci. Sama myśl o porodzie przeraża mnie tak bardzo, że myślenie o tym przez ponad pięć sekund - ból, utrata kontroli nad własnym ciałem, ryzyko śmierci - wyzwala wszechogarniający cyklon niepokoju. Dziesiątki razy, kiedy miałem zły sen na przestrzeni lat, dwie rzeczy pomogły mi zwolnić bicie serca do normy. Po pierwsze, budząc się, zawsze uciekam przed porodem. Po drugie, nic z tego nie mogło się spełnić - ponieważ nie miałam zamiaru mieć dziecka.
Tylko że teraz ja jestem mieć dziecko. I nie mniej boję się porodu.
Tokofobię definiuje się jako „intensywny lęk lub lęk przed ciążą i porodem, przy czym niektóre kobiety całkowicie unikają ciąży i porodu”.
Nigdy nie wyobrażałem sobie, że będę miał biologiczne dziecko. Dorastając, ledwo bawiłem się w dom, a moje często skaliste dzieciństwo sprawiało, że byłem jeszcze mniej skłonny do ryzyka, że dasz drugiemu człowiekowi to samo doświadczenie. W wieku dwudziestu lat znalazłem wiele dodatkowych powodów, by tego nie robić - ważne, które wydawały mi się o wiele mniej krępujące niż: „Za bardzo się boję”. Według badania przeprowadzonego przez Morning Consult w 2018 roku z tego samego powodu wiele kobiet decyduje się nie mieć dzieci New York Times : Zbyt drogie, zarówno moja kariera, jak i czas wolny byłyby hitem itp. Miałem na myśli wszystko, ale moja forteca nuh-uhs został zbudowany na szczycie największego ze wszystkich: tokofobii.
Tokofobia został zdefiniowany jako pierwszy położnych Anny Roland-Price i Zary Chamberlain w 2000 roku jako „intensywny lęk lub lęk przed ciążą i porodem, przy czym niektóre kobiety całkowicie unikają ciąży i porodu”. Według Roland-Price i Chamberlaina istnieje pierwotna tokofobia i wtórna tokofobia, z których ta ostatnia jest najczęściej wywoływana przez utratę ciąży lub uraz w przeszłości. Chociaż nigdy nie zostałem formalnie zdiagnozowany, definicja pierwotnej tokofobii sprawia, że czuję się zauważona: często objawia się ona w okresie dojrzewania i „chociaż niektóre kobiety są w stanie przezwyciężyć unikanie ciąży, głównie z powodu ogromnego pragnienia zostania matką, wciąż żywią głęboki strach ”. Czek aaand czek.
Nigdy nie chciałem poznać własnego dziecka, ale poczułem przytłaczającą potrzebę spotkania nasz dziecko.
Przez prawie dwie dekady przewracałem oczami na tych, którzy mówili, że kiedyś zmienię zdanie i zostanę mamą. A potem, jak pewnie się domyślasz ... Zrobiłem to. Po trzydziestce zakochałem się w głupkowatym, cierpliwym optymistą, którego istnienie sprawia, że czuję się bardziej jak w domu na świecie. Każdy dzień z nim wydaje się aktem twórczym, a po sześciu błogich latach wrócił do domu z weekendowego wypadu na narty z grupą szczęśliwych ojców i zapytał, czy mógłbym rozważyć inny rodzaj współpracy.
Nigdy nie chciałem spotkać własnego dziecka, ale na jego sugestię poczułem przytłaczającą potrzebę spotkania nasz dziecko. To wystarczyło, by odepchnąć moje obawy z głowy - przynajmniej chwilowo. Dzięki czystemu szczęściu biologii zaszłam w ciążę za pierwszym razem. Aż do dnia, w którym powiedział mi lekarz, nigdy nie wiedziałem, że moje serce może śpiewać i tonąć w tym samym czasie.
Ta treść jest importowana z Instagrama. Możesz znaleźć tę samą treść w innym formacie lub możesz znaleźć więcej informacji w ich witrynie internetowej.Zobacz ten post na InstagramiePost udostępniony przez Sam Vincenty (@samvincenty)
Moje ciężarne ciało opowiada teraz moją historię, znajomi i nieznajomi czują się równie uprawnieni do komentowania. To tak, jakby na moim guzie naciągnięto T-shirt z napisem „Porozmawiaj ze mną o mojej ogromnej, zbliżającej się zmianie życia!”. Przeważnie nie przeszkadza mi to „wow, jesteś wielki!” proklamacje lub wiedząca „przygotuj się na najbardziej niesamowitą i najtrudniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłeś” od pchających wózki rodziców w kolejce do kawiarni.
Co mogę nie rękojeści to ludzie, którzy czują się zmuszeni do podzielenia się okropnymi doświadczeniami porodowymi, które przydarzyły się im, ich współpracownikom lub kuzynce Hildzie. Między moją niechęcią do tych wstrząsających opowieści a ich absolutną potrzebą opowiedzenia jest niewypowiedziana wojna.
„Nawet nie chcieć wiedzieć, co się stało podczas mojej dostawy ”- zaczyna się jedna z wielu prawie identycznych rozmów.
„Wolałbym tego nie słyszeć, jeśli to w porządku” - mówię, starając się, aby mój ton był jak najlżejszy.
„Najpierw dziecko miało zamki” - kontynuują. - I o boże, ból. 28 godzin później mam cesarskie cięcie, a połowa moich organów zwisa…
„Tak naprawdę bardzo się niepokoję porodem! To mój poważny strach na całe życie - krzyczę, czując ucisk w klatce piersiowej i znajomą kulę paniki gromadzącą się w żołądku.
„Och, w porządku!” mówią, machając na mnie. „Codziennie rodzą się miliony dzieci. Nie martw się o to ”. To wszystko, co mogę zrobić, by stłumić sarkastię O rany, nie miałem pojęcia - to wszystko zmienia!
W USA zmedykalizowaliśmy narodziny do punktu, w którym strach jest doświadczeniem normatywnym.
Chociaż nie twierdzę, że moja fobia jest zakorzeniona w logice, mój najgorszy strach wciąż się sprawdza w przypadku zbyt wielu amerykańskich kobiet: A sześciomiesięczne dochodzenie z NPR i ProPublica ustalili, że żaden kraj rozwinięty nie ma wyższego wskaźnika śmiertelności matek niż Stany Zjednoczone - i od lat rośnie, częściowo z powodu niedostatecznie przygotowanych szpitali i braku funduszy na ochronę zdrowia matki. Uprzedzenie medyczne w leczeniu to tylko jeden z czynników, który naraża przyszłe czarne matki na jeszcze większe ryzyko w Stanach Zjednoczonych, czyniąc je trzy do czterech razy bardziej prawdopodobne umierać w ciąży lub podczas porodu niż białe kobiety. Podczas 700 do 900 zgonów matek każdego roku to stosunkowo niewielka liczba, a fakt, że około 60 procent z nich można zapobiec, tylko podsyca mój niepokój.
Żaden rozwinięty kraj nie ma wyższego wskaźnika śmiertelności matek niż Stany Zjednoczone.
Media społecznościowe również obwiniany na rzekomy wzrost w naszym zbiorowym strachu przed porodem. Ale ta teoria skutecznie zwalnia amerykańską społeczność medyczną i zamiast tego oskarża kobiety o doprowadzanie się do szału. Tak my robić żyją w erze informacji online, od których nie zawsze pociąga się odpowiedzialność za dokładność i za ich dokładność byle co medycznym, jest argument za „nie Google tego”. Ale ma sens tylko to, że kobiety, które nie mogą znaleźć miejsca na dyskusję o swoich dawno tłumionych obawach związanych z transformacyjnym wydarzeniem, takim jak praca, zwracają się zamiast tego do wątków na Twitterze i forach dyskusyjnych.
Możliwe też, że nie ma strachu przed porodem tak właściwie rosło i było wcześniej rzadko zgłaszane, ponieważ tak wiele kobiet nie było pytanych i zachowywało milczenie, myśląc, że są jedyne. Deklarowana liczba kobiet w ciąży dotkniętych chorobą jest bardzo zróżnicowana, sięgając od 20 procent do 78 proc . To żałośnie niedostatecznie zbadana dziedzina, w której przeważająca większość badań została przeprowadzona za granicą, a powszechnie akceptowane statystyki dotyczące liczby amerykańskich kobiet radzących sobie z tym strachem nie są dostępne.

Tydzień 31, kiedy rzeczywistość - i związana z nią bezsenność - oficjalnie nadeszły.
Samantha Vincenty„Nie podoba mi się język„ fobia ”, ponieważ czuję, że obarcza on winą osobę w ciąży, a oni mają poczucie, że robią coś złego”, Lee Roosevelt, asystent kliniczny profesor pielęgniarstwa w University of Michigan mówi mi. „Jedną z rzeczy, która najbardziej mnie wyróżnia, jest to, jak często ludzie boją się swoich lekarzy i obawiają się, że zostaną potraktowani bez szacunku podczas porodu”.
Roosevelt, która jest również położną, jest jednym z nielicznych amerykańskich badaczy, którzy badali ten temat: wskazując że wcześniejsze badania „obejmowały głównie dobrze wykształcone białe kobiety”. Potwierdza, że w różnym stopniu jest to znacznie częstsze, niż odzwierciedla to nasza kultura.
„W Stanach Zjednoczonych zmedykalizowaliśmy narodziny do punktu, w którym strach jest doświadczeniem normatywnym” - kontynuuje Lee. „Myślę, że wielu dostawców polega na tym strachu, aby móc praktykować opiekę nad foremkami do ciastek zamiast indywidualizować opiekę nad każdą osobą w ciąży”.
Chciałabym, żeby więcej lekarzy zrozumiało mój niepokojący lęk przed porodem.
Żałuję, że więcej lekarzy nie zrozumiało mojego niepokojącego lęku porodowego. Poruszyłem moją, zmieniając listę położników, z którymi spotkałem się w czasie ciąży i chociaż żaden z nich nie odrzucił mnie wprost jako głupiego, każdy oferował to samo rozwiązanie: zajęcia porodowe.
Za każdym razem wyjaśniałem, że chociaż wiem, że odmowa podania większej ilości informacji nie jest ani praktyczna, ani produktywna, klasa urodzeniowa może zawierać graficzne zdjęcia lub żywe opisy dokładnego sposobu zakładania rurki zewnątrzoponowej, by wymienić tylko dwa z wielu tematów związanych z porodem. które powodują, że mój umysł miota się jak osaczone zwierzę.
powiązane historie


„Hmm, a co z prywatną klasą robotniczą?” jeden lekarz zapytał mnie o to w 33. tygodniu. Wtedy rozpłynąłem się w spanikowanych łzach. Moja frustracja spowodowana tym, że nie zostałem wysłuchana, połączyła się z nową rozpaczą: myślą, że nie mam żadnych opcji. Ale tym razem wyszedłem z gabinetu z odrobiną nadziei, w postaci listy skierowań terapeuty.
Wybrałam licencjonowaną kliniczną pracownicę socjalną, która koncentruje się na ciąży przed i po porodzie. Podczas naszej pierwszej wizyty zapewniła mnie, że chociaż moja własna fobia może wydawać się szczególnie paraliżująca, pracowała z wieloma kobietami, które czują to samo. Po tym, jak opowiedziałem terapeutce o koszmarach i mojej niechęci do klasy robotniczej, zaproponowała kilka potencjalnych opcji leczenia. Jednym z nich byłoby zatrudnienie douli, niemedycznego specjalisty wyszkolonego do pomocy i wspierania przyszłych matek podczas porodu, działającego jako doświadczony rzecznik pacjenta przy porodzie szpitalnym - lub przynajmniej rozmowa z udziałem terapeuty doula.
A potem, powiedziała mi, mam możliwość „konfrontacji z trudnymi rzeczami” poprzez ćwiczenia wizualizacyjne, które umieszczą mnie w tej chwili. Najpierw należy ocenić, w skali od 1 do 10, moje własne poziomy niepokoju związane z głównymi aspektami porodu. Na przykład, dzielę się tym, co czuję w związku z podłączeniem do IV (5), drętwieniem, które wynika z znieczulenia zewnątrzoponowego, czy powinienem zdecydować się na jeden (8), i przepychaniem się do porodu (czy 11 jest opcją?) . Następnie, w tempie, w którym czuję się komfortowo, oboje rozmawialiśmy o każdym kroku, tak jak wyobrażam sobie, że doświadczamy tego w czasie rzeczywistym.


Choćby takie pomocne, hm, małe kroki w kierunku pokonania mojej tokofobii mogą być potencjalnie pomocne, ważne jest, aby pamiętać, że te narzędzia nie są dostępne dla amerykańskich kobiet o każdym pochodzeniu kulturowym i społeczno-ekonomicznym. Chociaż wielu terapeutów i douli oferuje opcje z ruchomą skalą (i zazwyczaj będzie to mówić w swoich opisach praktyk), nawet z najlepszym ubezpieczeniem, są to kosztowne dodatki do i tak już kosztownego doświadczenia związanego z porodem w naszym kraju. Nadal istnieje zapotrzebowanie na dostępne sieci wsparcia, więcej przestrzeni dla kobiet, aby dzielić się pozytywnymi i negatywnymi doświadczeniami porodowymi, oraz społeczność medyczną, która jest wyedukowana, jak słuchać i leczyć kobiety obawiające się porodu.
Mam termin za cztery tygodnie. Podobnie jak stworzenie w moim brzuchu, moje lęki związane z narodzinami mają teraz mniej miejsca do przepychania się. To też robi się tłoczno w mojej głowie, ponieważ do zgiełku każdego dnia dołączają nowe emocje i pozycje z listy rzeczy do zrobienia. Ale dwie sesje terapeutyczne już zaczęły stępić ostre krawędzie mojego niepokoju.
Nie jestem już we śnie. A kiedy nadejdzie czas, nie będę sam na korytarzu karetki ani szpitala. Teraz, kiedy kładę obie ręce na moim skręconym brzuchu, próbuję innej taktyki wizualizacji: wyobrażam sobie maleńką osobę w moich ramionach za dwa miesiące, nas dwoje po drugiej stronie tego.
Ta zawartość jest tworzona i obsługiwana przez stronę trzecią i importowana na tę stronę, aby pomóc użytkownikom w podaniu ich adresów e-mail. Więcej informacji na temat tej i podobnych treści możesz znaleźć na stronie piano.io Reklama - Kontynuuj czytanie poniżej